wtorek, 31 lipca 2012

2. Druga strona medalu


    Pierwszy poranek ze świadomością, że znam więcej zombie niż tylko samą Samanthę był wspaniały. Kiedy wyszłam z łóżka od razu pomyślałam o śniadaniu. Wiem, że już nie czuję głodu, ale Jason i Katy- owszem. Dla naszego wampira zrobiłam krwistego steka, a dla kochanej wilkołaczki- jajecznicę na boczku.
  Gdy wystawiałam jedzenie na stół do kuchni weszła Katy.
  -Mmm… które moje?
  -Dla ciebie jajecznica. Przepraszam, jeśli nie lubisz.
  -No, co ty, uwielbiam!- Zaraz po wymówieniu tych słów powiesiła mi się na szyi.
  Kiedy Kate pałaszowała śniadanko przyszli wszyscy oprócz Jasona.
  -Gdzie jest krwiopijca?- Zapytała Sam.
  -Myśleliśmy, że już je śniadanie- powiedział Philip.
  -Wy siądźcie, a ja go poszukam- rzekłam.
  Zaczęłam chodzić po całym domu i nawoływać „Jason!”. Po pół godziny poszukiwań, gdy chciałam wracać do kuchni, odwracając się wyrósł przede mną blady chłopak.
  -Jason, gdzie ty byłeś?! Szukałam cię chyba godzinę!- krzyknęłam.
  -Ej, księżniczko, nie gorączkuj się! Byłem na śniadanku.
  -Chcesz mi powiedzieć, że poszedłeś na miasto zabijać ludzi?!
  -Jen, ja muszę raz na miesiąc pójść na szczury!
  -To znaczy, że nie chcesz zabijać ludzi?
  -Nie, bo oni nie umarliby tylko staliby się wampirami, tak, jak ja, a ja nie życzę nikomu takiego losu.
  -No dobrze. Tak, czy inaczej, chcesz steka, czy nie?
  -No jasne!
  Zeszliśmy na dół. Zaimponował mi. Sądziłam, że każdy wampir musi ugryźć człowieka, a tutaj okazuje się, że wystarczą im zwykłe gryzonie.
  -O, Jason znalazłeś się!- zawołała Katy.     
  -Tak, kotku.- Otworzyłam szeroko buzię słysząc „kotku”.
  -Wiesz, że nienawidzę kotów.- Podeszła do niego i pocałowała w usta, a ja nadal stałam jak wryta.
  W końcu, kiedy się otrząsnęłam, powiedziałam:
  -Katy, dzisiaj jest pełnia i z tego, co wiem to twoja pierwsza. Co my mamy zrobić, gdy zamienisz się w wilkołaka?
  -Nie wiem. Może zamkniecie mnie w piwnicy?
  -Mówisz sarkastycznie, czy na serio?
  -Na serio. Piwnica będzie wspaniała. Nie powinno być wtedy ze mną problemów, no chyba, że się okaże, że będę mogła nad sobą zapanować i nic wam nie zrobię, ale się zobaczy.
  Gdy nadchodził wieczór kończyłam przygotowywać piwnicę dla Katy. Nikt nie miał zamiaru z nią siedzieć, jak będzie się zmieniać w wilkołaka, ale jeśli jednak będzie normalna ma tutaj wyścielone, bo piwnica jest na dole i nie będziemy tam schodzić. W końcu ułożyłam ostatnią poduszkę, kiedy weszła Kate i powiedziała:
  -Za chwilę wzejdzie księżyc. Jason postanowił, że będzie tutaj ze mną podczas metamorfozy.
  -Ależ poświęcenie- mruknęłam, tak, aby nie usłyszała.
  Zaraz potem przyszedł Jason. Katy usadowiła się na pościeli i zamknęła kraty. Wzięłam Jasona na stronę i rzekłam:
  -Nie możesz siedzieć tu z Kate! Może i jesteś tym wampirem, ale nie wiadomo, jakiej furii może dostać podczas przemiany!
  -Nie martw się! Jakby, co mam moją wampirzą szybkość i mogę uciec!
  -Nie, nie ma mowy żebyś tu został! Nie chcę później cię opatrywać!
  -Nie martw się- powtórzył.
  -Okej, ale nie mów, że cię nie ostrzegałam!
  Wyszłam z piwnicy zostawiając ich samych. Rano mi zaimponował, ale teraz bardzo mnie wkurzył zgrywając bohatera! „Jakby, co mam moją wampirzą szybkość i mogę uciec!”, chodziły mi po głowie jego słowa.
  Gdy byłam już na górze usłyszałam wrzask. Wszyscy zbiegliśmy na dół. Widzieliśmy, jak Kate przemienia się w coś większego od wilka, a mniejszego od człowieka. Popatrzyła się wściekłym wzrokiem na Jasona, który stał przed kratą, uspakajając swoją dziewczynę. Wilkołaczka wyciągnęła łapę i próbowała go przepchać między szczeblami.
  -Jason!- krzyknęłam przerażona. Podbiegłam i próbowałam wyciągnąć Jasona z jej objęć, ale w tym momencie wyciągnęła drugą kończynę i uderzyła mnie, aż upadłam. Ktoś krzyknął, ale nie wiedziałam kto.
  Obudziłam się. Nade mną zobaczyłam sześć twarzy.
  -Otworzyła oczy!- Krzyknęła Sam do… Jasona.
  -Dzięki, że odwróciłaś jej uwagę, bo byłoby po mnie- rzekł.
  -Nie ma sprawy. A co zrobiliście z Kate?
  -Jest w piwnicy i szaleje- odpowiedział Harry.
  -Jak udało wam się mnie stamtąd wziąć?
  -Jason wziął cię na ręce i użył wampirzej szybkości, bo Katy chciała cię zabić- powiedziała Anabeth.
  -Dzięki- zwróciłam się do Jasona.
  -Nie ma sprawy- odpowiedział.
  Usłyszeliśmy pisk kobiety. Znowu zbiegliśmy na dół. Tym razem były to dźwięki ponownej przemiany Kate. Zmieniła się w siebie, ale nadal miała dziki wzrok i ryknęła na nas:
  -No co się tak gapicie?! Wynocha stąd, rozumiecie? WYNOCHA!
  -Ale kochanie…- zaczął spokojnie Jason.
  -To koniec Jason! Po tej przemianie mam na tyle odwagi, żeby ci powiedzieć, że cię nienawidzę!  To przez ciebie zostałam tym… tym czymś!
  -Dobrze, idziemy stąd, byle szybko!- krzyknęłam.
  -Ok- zgodzili się wszyscy.
  Jak byliśmy na górze Jason zaczął się wydzierać:
  -Jak to przeze mnie?!  Sama poszła do tego lasu! Paranoja jakaś!
  -Ej, uspokój się- krzyknęłam i położyłam mu rękę na ramieniu. Natychmiast ją odtrącił i wystawił kły. Otworzył okno i skoczył.
  -Coś mu się stało?!- Zapytała Sam z przerażeniem w głosie.
  -Przecież on jest wampirem- rzekł Harry.
  -No tak, zapomniałam.
  -To co teraz zrobimy z Katy?- zapytała Christie.- A co jeśli już taka zostanie?
  -Nie wiem- odrzekłam.- Sądzę, że musimy na zmianę czuwać przy drzwiach prowadzących do piwnicy. Ja mogę pierwsza. Kto chce po mnie?
  -Ja- powiedział z zakrwawioną twarzą Jason, wyłaniając się z ram okna.- Co prawda nie jest już moją dziewczyną, ale nadal czuję się za nią odpowiedzialny.
  -No ok. Kładźcie się spać- powiedziałam.
  -Dobranoc- powiedzieli niemrawo.
  Gdy przygotowałam sobie koc i poduszkę i byłam już gotowa zejść na dół, poczułam chłodny oddech na moim karku.
  -Jason, o co chodzi?
  -Pomyślałem, że skoro nie ustaliliśmy z resztą kto po kim ma wartę to może popilnujemy Kate razem?
  -Ale potem będziemy obydwoje zmęczeni i nikt jej nie będzie pilnował. Powinniśmy to robić jedno po drugim, ja pierwsza.
  -Ja jestem wampirem, nie będę zmęczony.
  -No dobrze- odrzekłam i usiedliśmy razem na kocu.
  -Zaimponowałeś mi dzisiaj rano- powiedziałam nagle.
  -Ale czym?- zapytał i uśmiechnął się wystawiając kły.
  -No, tym że nie chcesz żeby ludzie przechodzili przez to co ty. Według mnie to szlachetne.
  -Kiedyś, żeby nie umrzeć musiałem… musiałem ugryźć człowieka.- Spuścił ponuro głowę.- Później on też stał się wampirem. Ale od tamtego czasu nigdy nikogo nie ugryzłem.
  -A tak w ogóle ile masz lat?
  -18- odpowiedział.
  Nagle usłyszeliśmy krzyk. Nie dochodził stamtąd gdzie była zamknięta Kate. Wrzask dochodził z góry i był coraz głośniejszy. Jason chwycił moją dłoń i pobiegliśmy szybko po schodach. Otworzyliśmy oczy i usta szeroko, widząc na podłodze poszarpane ciało jakiejś kobiety, a obok niego Sam. Podbiegliśmy do niej. Sprawdziłam jej puls- w normie. Kobieta oddychała jednak nie wiedzieliśmy co jej się stało. Jason wziął ją na ręce i położył na kanapie. Dziewczyna leżała teraz w świetle księżyca, więc lepiej mogliśmy dostrzec jej rysy twarzy. Wyglądała na 17-18 lat.
  Nagle usłyszeliśmy za sobą warczenie. Momentalnie odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Kate. Całe ciało miała pokryte futrem, a twarz dodatkowo zakrwawioną. Kiedy spostrzegła dziewczynę leżącą na kanapie rzuciła się na nią popychając nas na ziemię. Jason natychmiast się podniósł i rzucił na swoją byłą dziewczynę, jednak ona nie odpuszczała i dalej rzucała się na dziewczynę. Jason był jednak silniejszy i złapał ją w pasie. Z trudnościami zaprowadziliśmy wilkołaka do piwnicy i zamknęliśmy. Wszyscy troje objęliśmy przy niej wartę. Szczerze mówiąc nie chciało mi się w ogóle spać. Patrzyłam na moją rozwścieczoną koleżankę miotającą się po klatce.

Niedługo dokończę trzeci rozdział :) Mam nadzieję że Was zaskoczę. Przepraszam też za moją długą nieobecność- wyjechałam nad morze gdzie nie miałam internetu :P

Agata xoxo

czwartek, 12 lipca 2012

1. Nowy dom

  Jestem Jenny. Urodziłam się w Londynie w 1815 roku. Kiedy miałam 15 lat cierpiałam z powodu chłopaka. Postanowiłam pożegnać się ze światem i umrzeć. Poszłam do parku i dźgnęłam się w brzuch nożem. Zasnęłam i obudziłam się. Nade mną stał stary mężczyzna. Powiedział, że stałam się żywym trupem, czyli tak, jak powiedziano by dzisiaj- zombie. Wpadłam w szał i uciekłam do mojego domu. Moi rodzice rzekli, że nie jest możliwe, abym była ich córką, bo znaleziono jej martwe ciało tydzień temu w parku, w którym popełniłam samobójstwo. Byłam załamana. Tułałam się po mieście kilka tygodni. Nie czułam głodu i pragnienia, bo byłam martwa. Szukałam schronienia u moich koleżanek. Wszystkie mówiły, że jestem oszustką, bo nie żyję od dawna. W końcu postanowiłam pójść do sierocińca. Jadłam z przymusu, nie chciałam, aby mnie wyrzucili. Kiedy nadszedł dzień, w którym powinnam skończyć 18 lat dostałam mieszkanie od urzędu miasta. Teraz nadal wyglądam jak 15- latka. Nie starzeję się. W 1922 roku spotkałam Samanthę. Od tamtego czasu jest moją przyjaciółką. Była nowa w temacie zombie. Wprowadziłam ją. Kiedy się zabiła miała 17 lat i jest tak jakby starsza ode mnie. Do dziś mieszkałyśmy w ciasnym mieszkaniu, ale kupiłyśmy sobie dom.
  Był dość duży jak na „dwie nastolatki”, ale nie narzekałyśmy. Jesteśmy dość odizolowane od świata, nie mamy nikogo oprócz siebie, moi rodzice i moi dawni znajomi nie żyją od wielu lat, a z powodu naszej nadnaturalności (i nieprzyjemnego zapachu spowodowanego pleśnią) nikt jakoś specjalnie się z nami nie zadaje, a i nam nie zależy na specjalnych kontaktach z „rówieśnikami”. Kiedy z nikim się nie spotykamy nie musimy udawać, że jemy, nie musimy maskować zielonkawej skór, no i nie musimy się myć. Nie, żebyśmy były brudaskami. Po prostu, kiedy pleśniejesz musisz się myć przynajmniej trzy razy dziennie.
  Siedziałam na kanapie, gdy Samie wyrwała mnie z zamyślenia:
  -Jenny, nie możemy tak siedzieć bezczynnie do końca świata! Musimy znaleźć miejsce gdzie są ludzie tacy jak my! – powtórzyła po raz setny.
  -Sam, po pierwsze nie jesteśmy ludźmi, po drugie jak masz zamiar znaleźć takie hmm… stworzenia jak my? – zapytałam znudzona.
  -Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam, ale znajdę jakiś sposób. – odpowiedziała moja przyjaciółka.
  -Dobrze, nieważne. Może gdzieś pójdziemy? – zaproponowałam dla własnego spokoju.
  -Zgłupiałaś? Teraz, w dzień?
  -Mam dość wychodzenia na dwór tylko nocą! – krzyknęłam. Naprawdę lubiłam wychodzić na dwór. W szczególności w lato, które teraz panowało. Poza tym najbliżsi sąsiedzi mieszkają jakieś pięćset metrów od nas, więc i tak nie widzieliby, co robimy i jak wyglądamy.
  -Jen, przecież wiesz, jacy są ludzie! Wytykaliby cię palcami! Kobieto, my pleśniejemy! – powiedziała oburzona Sam.
  -To… umyjmy się! Tak, to jest to! – powiedziałam sarkastycznie, ale Samanta chyba potraktowała to poważnie.
  -Chcesz się umyć samą wodą?! A mydło, a szampon?!
  -Nie wiem jak ty, ale ja idę się jakoś zamaskować i wyruszam w miasto! – powiedziałam, bo naprawdę nabrałam ochoty, żeby gdzieś wyjść i zrobić coś innego oprócz siedzenia w domu od około dwóch wieków.
  -Nie puszczę cię samej! Jeszcze coś ci się stanie! – rzekła Sam. Przewróciłam oczami i wstałam z kanapy.
  Weszłyśmy na górę, aby się przebrać. Następnie poszłyśmy do najbliższego sklepu po mydło i szampon. Gdy wróciłyśmy zastałyśmy w naszym domu bandę pleśniejących osób.
  -O, widzę, że kolejne umarlaczki się wprowadziły. - Powiedział wysoki chłopak wystawiając swoje białe kły. - Jestem Jason.
  -Ja jestem Jenny- przedstawiłam się z podejrzliwym wyrazem twarzy.- A to Samantha.- Wskazałam na przyjaciółkę.
  - Ja jestem Katy- rzekła jedna z dziewczyn.- Ja akurat jestem wilkołakiem.- Uśmiechnęła się.
  -A ja James. – przedstawił się kolejny chłopak.
  -Philip.
  -Annabeth.
  -Harry.
  -Christie.
  -A wy jesteście zombie? – spytałam zdezorientowana. Nie wiedziałam skąd oni się wzięli, skąd do cholery wiedzieli, że jesteśmy martwe i jak to jest, że są pierwszymi istotami nadnaturalnymi, z jakimi „miałam przyjemność” rozmawiać od dwóch wieków (nie licząc oczywiście Sam)?
  -Tak - powiedziała Anabeth.
  -Co tutaj robicie? - spytała Samantha.
  -Zauważyliśmy, że pali się tutaj światło. Za każdym razem mieszkają tutaj zombie. – odpowiedział „krwiopijca” przygryzając wargę. Jak on nie zrobił sobie dziur w ustach przez te kły?
  -A jak to się stało, Jasonie, że jesteś wampirem?- zapytałam od niechcenia, choć trochę byłam zaintrygowana nowymi znajomymi.
  -Cóż… dwa lata temu ugryzł mnie nietoperz. I uprzedzę twoje następne pytanie, Katy została tydzień temu zaatakowana przez wilki. – Uśmiechnął się.
  -A wy, kiedy stałyście się zombie?- Wtrącił się Harry.- My popełniliśmy zbiorowe samobójstwo pięć lat temu – opowiedział nam dumny, choć wcale nie pytałyśmy.
  -Samie zabiła się w 1922 roku, a ja w 1830 – odpowiedziałam mu pokrótce.
  -Wow, to mamy do czynienia z dojrzałymi kobietami. – powiedział James, a ja zaśmiałam się, choć nie było to wcale tak śmieszne. Myślę, że to nerwy. Nie rozmawiałam z nikim oprócz Sam, kasjerek w sklepach i mojej opiekunki w sierocińcu. To dziwne uczucie móc tak swobodnie pogadać z kimś mojego pokroju.
  -Nie pozwalaj sobie! A teraz pozwólcie, że muszę was wyprosić! No już, sio! – Oburzona Sam wyprosiła ich z domu, a ja spojrzałam na nią zdezorientowana. Czy ona jeszcze dzisiaj przed południem nie chciała poznać takich istot jak my?
  Kiedy wyszli poleciałam z mydłem na górę i wskoczyłam do wanny. Mimo tego, że się umyłam nadal pachniałam pleśnią. Cóż, tak jest zawsze i nic na to nie poradzę, niestety. Popsikałam się perfumami i umalowałam. Zwolniłam łazienkę i udzieliłam Samie niezbędnych rad jak i co zrobić, aby jakoś wyglądać. Nie wiem czemu, ale zawsze lubię się nią opiekować. Może to jakieś niespełnione aspiracje posiadania młodszej siostry?
 Jak już skończyła wyszłyśmy na miasto. Zamykając nasz dom spotkałyśmy grupę naszych nowych znajomych. Wydawało się, że oni też wyszykowali się na wyjście.
  -No, widzę, że ktoś nas prześladuje- powiedziałam, ale nawet się cieszyłam. Chciałabym się z nimi zaprzyjaźnić. Może nawet stworzylibyśmy jakąś fajną, zgraną paczkę przyjaciół? Byłoby miło.
  -Nie prześladujemy was. Po prostu wyszliśmy na miasto w tym samym czasie- rzekł Jason, ale po jego wyrazie twarzy wiedziałam, że na nas czekali.
  -A, dlaczego podeszliście od razu pod nasz dom? – zapytała konspiracyjnie Samie, chociaż nie do końca jej to wyszło.
  -Bo tak się idzie od naszego ekhem… śmietnika- powiedziała Annabeth. Wytrzeszczyłam na nią oczy. Co?
  -Wy mieszkacie na śmietniku?!- krzyknęłam razem z Samie.
  -No cóż, zawsze chcieliśmy się wprowadzić do tego domu, ale urząd miasta za każdym razem nas wywalał. – odpowiedział Harry. Zdziwiłam się, że oni w ogóle poszli do urzędu i prosili o pozwolenie zamieszkania tam. Ja i Sam w sumie jakoś bardzo nie musiałyśmy się o to dopominać. Mamy zarejestrowaną działalność domową i sprzedajemy antyki, które pozostały nam po naszych rodzinach i pod pretekstem potrzeby większego pomieszczenia gospodarczego zaproponowałyśmy urzędnikom ten dom.
  -No to wbijajcie do nas, kiedy chcecie… lub… się do nas wprowadźcie!- krzyknęła Sam. Spojrzałam na nią zdezorientowana. Ok, myślę, że fajnie byłoby mieć nowych znajomych, ale bez przesady.
  -Nie, nie chcemy się narzucać- powiedział Jason. W myślach go poparłam, ale nie chciałam być nieuprzejma, a poza tym, może być śmiesznie.
  -Ależ to będzie dla nas przyjemność!- powiedziała Sam za nas dwie. Niech jej będzie. Jak poniesiemy jakieś tego konsekwencje to ją po prostu opieprzę.
  Dwie minuty później cała paczka przyniosła swoje klamoty. Nie było tego za wiele, no bo co będzie potrzebne jednemu wampirowi, wilkołakowi i piątce zombie, którzy są nieśmiertelni bez względu na wszystko? Niestety, ale musieliśmy poczekać, aż wybiorą sobie pokoje i udomowią się. Ze mną mieszkały Christie i Annabeth, a u Samanthy, Katy. Chłopcy zamieszkali razem w jednym pokoju, na piętrze. Wydaje się, że może być ciasno, ale wcale tak nie jest, wszyscy bardzo dobrze się mieścimy.
  Wkrótce potem wyszliśmy na miasto. Było fajnie. Po raz pierwszy od wieku mogłam kupić ubrania. Mamy oczywiście ubrania i wcale nie są one takie stare, ale wyglądają, jakby były „po mojej babci”. Chociaż za czasów mojej babci kobiety chodziły w sukniach, gorsetach i perukach, a nie starych wytartych spodniach – dzwonach i swetrze. Mam także trochę nowsze ubrania takie jak rurki i bluza, ale na tym kończy  się mój ubraniowy asortyment. Teraz zaopatrzyłam się w (jak to powiedziała Katy) śliczną bluzeczkę na ramiączkach, a skoro jestem martwa, będę mogła nosić ją także w zimie, jeśli tylko zadbam o odpowiedni kolor mojej skóry. Sam postawiła nam obiad. Od dawna nie jadłam, więc tak zwany kebab bardzo mi posmakował, choć wcale go do szczęści nie potrzebowałam. Po posiłku wróciliśmy do domu. Jason, jak się okazało, miał gitarę, którą przygrywał nam podczas wieczornej gry w karty.
  -Sam wymyśliłeś te piosenki?- zapytałam zauroczona dźwiękiem, który powstawał w wyniku drgania strun instrumentu.
  -Haha, nie! To piosenki z radia! Chyba wiesz co  to? – powiedział rozbawiony wampir.
  -Wiem co to radio – powiedziałam zgodnie z prawdą, chociaż nigdy z Sam nie korzystałyśmy z tego wymyślnego urządzenia.
  -Wow, powinienem być z ciebie dumny, ty dwustuletnia kobieto! Kiedy masz urodziny? - Włożyłam mu talię kart do ust. Tak po prostu.
  Resztę wieczoru spędziliśmy bardzo miło, ale później postanowiliśmy iść spać. Tak, zarówno zombie, wampiry jak i wilkołaki muszą iść spać, co może wydawać się dziwne, ale w sumie cieszę się, że została mi akurat ta część człowieczeństwa niż inna.


Bohaterowie

Jenny Parker
Główna bohaterka. Stała się zombie mając zaledwie 15 lat, w 1830 r. Mieszka w Londynie wraz ze swoją przyjaciółką Samanthą Gilroy, która również jest zombie. 
Uwielbia pierogi, nienawidzi odosobnienia.

Samantha Gilroy
Przyjaciółka Jenny. Również jest żywym trupem, zabiła się mając 17 lat. Lubi rządzić się i rozkazywać. Jest miła i uczynna. Boi się reakcji ludzi na to że jest zombie.
Lubi jeść mimo tego że jest zombie, nie lubi kiedy ktoś się jej sprzeciwia.

Jason Cowell
Od dwóch lat jest wampirem. Człowieka ugryzł tylko raz w swoim życiu- inaczej by umarł. Nie chce aby kogoś spotkał tak straszliwy los jak jego. Jest uczynny, współczujący i zabawny.
Lubi jeść krwiste rzeczy, nie pogardzi też pączkiem, pije głównie sok grejpfrutowy.

Katy Johnson
Wilkołaczka na stażu, chodzi z Jasonem. Jest nieufna i kłamliwa. Jest też bardzo uczuciowa, obwinia Jasona o to co się z nią stało.
Lubi jajecznicę i sok jabłkowy.

Kursor pochodzi ze strony profilki.com.pl/strzalki/strzalki/angelcursor.cur