Dostałam nominację do Liebster Award od AnanaseQ ( AnanaseQ- blog )
1. Ulubiony aktor/aktorka?
Hmm... Meryl Streep ;D
2. Jesteś wegetarianinem?
Nieee ;P Kocham jeść mięso, no ale kocham też zwierzęta :/
3. Zakochałaś się kiedyś w sławnej gwieździe?
Mhm, tak xD
4. Co lubisz robić w wolnym czasie?
Uczyć się grać na gitarze :D
5. Co cię zainspirowało do pisania bloga?
Nie wiem, tak jakoś wyszło, że z nudy kiedyś zaczęłam pisać jakieś opowiadanie (miałam... 10 lat?), a po kilku latach zaczęłam pisać coś innego i publikowałam ;D
6. O czym starasz się pisać posty?
Piszę opowiadanie, więc to raczej oczywiste xD
7. Masz jakieś postanowienie noworoczne?
Nieee ;P
8. Wolisz mieć wszystko zaplanowane czy na ostatnią chwilę?
Nie mam zdania ;D
9. Wolisz facebooka czy twittera?
Oba są na odpowiednim poziomie ;3
10. Ile czasu poświęcasz nauce, a ile bloggowaniu?
Nauce poświęcam jakoś trzy godziny...? Blogowanie zajmuje mi stanowczo mniej czasu ;P
11. Jaki masz kolor włosów?
Jestem szatynką, czyli takie brązowe ;>
Bardzo dziękuję za nominację, jednak ja nie będę nikogo nominować, przepraszam ;(
Przy okazji chciałam powiedzieć jeszcze dwie rzeczy:
1. Nie będzie nowego rozdziału do końca stycznia raczej :/ Nie będę miała czasu pisać :(
2. Jest już ponad 500 wejść! Bardzo Wam dziękuję!
I love you all!
Agata ;*
sobota, 19 stycznia 2013
poniedziałek, 14 stycznia 2013
7. Będzie kolorowo, nie ma co
Kiedy
się odwróciłam ujrzałam… Właściwie, to co ja ujrzałam? Wszędzie były spalone,
zwęglone budynki. Droga, niegdyś, jak to opowiadał Jason, piękna i brukowana,
teraz była zaśmiecona, szara i miała wiele dziur.
Ponownie spojrzałam na Jasona. Teraz widziałam na jego policzkach obfite
łzy. Wytrzeszczyłam oczy. Przecież wampiry nie mogą płakać.
-Jase, jakim cudem ty płaczesz?- zapytałam kładąc mu rękę na ramieniu.
Odwrócił
w moją stronę zapłakane oczy.
-To
Dreameria, tutaj można żyć jak normalnie ludzie… no, prawie.
-Co tu
się stało?!- krzyknął głośno Philip, kiedy przeszedł przez drzwi.
-Nie
mam zielonego pojęcia- wymamrotałam.
-Chodźmy- rzekła Sam wychodząc naprzód.
Ruszyliśmy zgodnie za nią. Jason wlókł się na końcu. Zrównałam się z
nim.
-Jason- zaczęłam,- nie martw się. Na pewno da się coś z tym zrobić.
-Zauważ- ryknął na całe gardło,- że tutaj nic nie jest w porządku!
Nikogo tu nie ma! Wszystko jest szare i brzydkie! A my mamy tutaj zostać przez
rok!
-Ej!-
krzyknęłam do niego.- Uspokój się! Wszyscy są tutaj po twojej stronie i mimo,
że wszystko jest jakie jest, nie masz prawa się na mnie wydzierać!- odparowałam
mu pięknym za nadobne.
Zatrzymał się jak wryty. Spojrzałam na niego z gniewem i ruszyłam do
przodu. Gniew rozpierał mnie od środka. Po paru sekundach się uspokoiłam.
Usiadłam na brukowanej ulicy i zaczęłam… płakać. Te słone krople nie leciały po
moich policzkach od tak wielu lat. Dreameria to bardzo wspaniałe miejsce, a
ktoś lub coś to miejsce zniszczyło. Rozpaliła się we mnie chęć odnalezienia
tego czegoś.
Płakałam dalej. Wkrótce obok mnie zjawił się Jason.
-Przepraszam- wymamrotaliśmy równocześnie i zaśmialiśmy się cicho. Jase
pomógł mi wstać. Otarłam łzy i podeszliśmy do reszty. Podzieliłam się z nimi
moimi przemyśleniami.
-Masz
rację, Jenny- rzekł Jason chcąc załagodzić jeszcze bardziej nasz wcześniejszy
konflikt.- Mamy cały rok.
-Macie jakiś pomysł jak rozpocząć akcję ratunkową?- zapytał Harry.
-Może
wejdźmy do jakiegoś budynku?- zaproponowała Christie.
-To
dobry pomysł- przytaknął jej Jason.- Zacznijmy od ratuszu. Chodźcie za mną.
Jason
ruszył wąską dróżką w głąb miasta. Po paru minutach ujrzeliśmy wielki budynek,
posiadający chyba sto pięter. Był tak samo szary i zniszczony jak pozostałe
budowle, ale jednak wciąż robił duże wrażenie. Posiadał wielkie kolumny
stworzone w stylu korynckim. Drzwi, kiedyś potężne dębowe były połamane.
Po
raz kolejny tego dnia spojrzałam na Jasona. Na jego twarzy malował się ból.
Jako
pierwsza ruszyłam w stronę ratuszu. Pchnęłam drzwi lekko, aby nie połamały się
do reszty. Wnętrze budynku było spalone i zakurzone. Wszędzie walały się różne
połamane przedmioty i meble.
Postanowiliśmy wejść wyżej. Na kolejnych pięciu piętrach było to samo.
Jednak, kiedy doszliśmy na szóste piętro ujrzeliśmy coś, co nas totalnie
zaskoczyło. Pokój był piękny i odnowiony. Krzątała się tam uśmiechnięta
kobieta. Nie wiem jakim była magicznym stworzeniem, ale była bardzo blada. Być
może była wampirem.
-Och,
mamy gości!- zawołała kiedy nas zobaczyła.- Wchodźcie kochani, wchodźcie!
Niepewnie przeszliśmy kilka kroków.
-Znasz ją?- szepnęłam do Jasona.
-Nie,
widzę ją pierwszy raz w życiu- odszepnął mi szybko, bo kobieta zbliżyła się do
nas.
-Siądźcie sobie, mój mąż wkrótce się zjawi- zaświergotała przesłodzonym
głosikiem. Ostrożnie podeszliśmy do kanapy i usiedliśmy. Myślałam, że polecą z
niej chmury kurzu, jednak sofa była odkurzona, czysta i pachnąca.
-Może
czegoś się napijecie, kochani?- zwróciła się do nas ponownie kobieta.
-Nie,
dziękujemy- wydusiłam z siebie.- Kim pani jest?- odważyłam się zapytać.
-Och,
rzeczywiście! Gdzie się podziały moje maniery?! Jestem Alice Beckendorf, żona
burmistrza Henry’ego Beckendorfa.
-Co
stało się z miastem, pani Beckendorf?- zapytał Jason. Widziałam, że ożywił się
od razu.
-Och,
nie wiecie, kochaneczki? To bardzo straszne i nie chcę o tym mówić. Mój mąż
może wam wszystko powie, ja nie potrafię- powiedziała ze skruchą w głosie.
-Ale…
czy ktoś oprócz pani i pana burmistrza jest w mieście?- zapytał z niepokojem
Jason.
-Kochany, nie mam żadnego pojęcia. Nie wychodzimy z Henrym z domu już od
kilkudziesięciu lat- rzekła, a ja wyczułam, że łże jak pies. Nagle podskoczyłam
ponieważ usłyszałam ciężkie kroki.
-Och,
to na pewno mój mąż!- powiedziała z uśmiechem.- Chodź do nas kochanie!-
krzyknęła.
Wkrótce
w drzwiach pojawił się ktoś tak przerażający, kogo bał się nawet Jason.
_______________________________
W ogóle nie podoba mi się ten rozdział ;/ Ale ocenę pozostawiam Wam.
Pod poprzednim rozdziałem został pobity chyba jakiś rekord, bo były aż trzy komentarze! Ale wydaje mi się cały czas, że tylko tamte trzy osoby czytają moje opowiadanie. I miałabym do Was wielką prośbę, udostępniajcie mojego bloga! Z góry dziękuję ;)
I love you all!
Agata ;*
środa, 9 stycznia 2013
6. To wampiry płaczą?
Wgramoliliśmy się do tunelu. Było dość ciasno, więc musieliśmy się
czołgać. Ja i Jason weszliśmy ostatni i zamknęliśmy wejście. Po dziesięciu
metrach mogliśmy w końcu wstać.
Przed
nami było rozwidlenie dróg.
-Którą mamy iść?- zapytałam Jasona. On popatrzył na mnie przez chwilę, a
potem zaczął liczyć swoje kroki do każdego z wejść. Liczył tak dwadzieścia
minut.
-Idziemy prawym- odezwał się wreszcie. Skierowaliśmy się do otworu
znajdującego się po prawej stronie.
-Jason!- zawołałam go, pięć minut po wejściu.
-O co
chodzi, Jenny?- zapytał zwalniając kroku.
-A co
jeśli nie dojdziemy do Dreamerii w ciągu dwóch dni tylko zajmie nam to więcej
czasu?- spytałam pełna obaw.
-Nic.
Właśnie o to chodzi w tej podróży. Nie da się nie dojść tam nie przechodząc
dokładnie czterdziestu ośmiu godzin. To jest urok Dreamerii. Właściwie to
możemy tutaj rozbić obóz i czekać czterdzieści godzin, a później iść tylko nie
całe osiem godzin, a le ja byłbym za tym, żeby iść- odpowiedział z uśmiechem.
-Dlaczego nie chcesz żebyśmy się zatrzymali?- zapytałam. Odpowiadałoby
mi gdybyśmy mieli iść tylko kilka minut, na przykład.
-To
dość skomplikowane, Jen. Kiedy idziemy nie widzimy, że tunel się przesuwa, bo
idziemy równo z nim. To trochę tak jakbyś biegła na bieżni. Gdybyśmy się
zatrzymali nie siedzielibyśmy sobie spokojnie w miejscu. Siedlibyśmy a podłoże
pod nami przesuwałoby się. Uwierz mi, że jest tu wiele pułapek, których nie
zdołalibyśmy pokonać rozbijając obóz. Kiedy byłem w Dreamerii wiele różnych
istot opowiadało mi jak się tam dostało. Niektórzy szli i szli, a inni rozbijali osób. Ale później wracali
pojedynczo, bo… bo ich towarzysze często ginęli. Dlatego wolę, żebyśmy cały
czas szli, bo nie chcę żeby ktokolwiek z moich przyjaciół spadł do
Nieskończonej Przepaści- opowiedział mi przeskakując wielki kamień.
-Nieskończona Przepaść?- zapytałam marszcząc czoło.
-Spadasz i spadasz. Nic więcej. Jakby ludzie tam wpadli, to w końcu by
umarli, ale my jesteśmy nieśmiertelni- powiedział, a ja się przeraziłam. Od
razu zaczęłam zwracać większą uwagę na to, czy nie ma na naszej drodze żadnych
pułapek.
-Nie
przejmuj się- pocieszył mnie Jase, klepiąc po ramieniu.
Minęliśmy kolejne pięć rozwidleń. Za każdym razem Jase powtarzał ten sam
rytuał wybierając przejście. Opowiadał mi jak wspaniale jest w Dreamerii, a
jednak kiedy doszedł do końca opowieści i chciał mi powiedzieć dlaczego stamtąd
odszedł głos mu się załamał i przeszedł do samej powrotnej podróży.
-Wraca się tylko 10 sekund! Wspaniała sprawa, że takie coś istnieje!-
powiedział mi. Gadaliśmy jeszcze o jego
przyjaciołach z Dreamerii, kiedy do naszych uszu doszedł krzyk. Odwróciliśmy
się gwałtownie i zobaczyliśmy wielką dziurę w przejściu, która już powoli się
zasklepiała. Przy krawędzi zobaczyłam też palce. Podbiegliśmy z Jasonem.
Schyliliśmy się i ujrzeliśmy Sam, a pod nią, jak podejrzewałam, Nieskończoną
Przepaść. Dziura prawie się zasklepiła kiedy zaczęliśmy wyciągać Samanthę. Zdążyliśmy
wyciągnąć jej stopę ułamek sekundy przed zniknięciem przepaści. Moja
przyjaciółka przytuliła się do mnie i podziękowała.
-Uważajcie gdzie stajecie. Jeśli widzicie mały kamyk wbity w ziemię
nigdy przenigdy na niego nie nachodźcie, jasne?- przestrzegł ich wampir.
Spojrzałam na zegarek. Szliśmy już dwadzieścia dziewięć godzin! Nie
wierzyłam, że cały ten czas nie wpadliśmy w pułapkę do wypadku Sam. I te bite
dwadzieścia dziewięć godzin przegadałam z Jasonem…
Ruszyliśmy dalej. Tym razem nikt się nie odzywał. Było słychać tylko
nasze kroki. Wszyscy patrzyli bacznie pod nogi, aby tylko nie nastąpić na „fałszywy
kamień”, jak to powiedział Philip.
Po
dokładnie trzech godzinach atmosfera się rozluźniła i ponownie zaczęliśmy
wszyscy rozmawiać.
Przez
resztę podróży nie napotkaliśmy żadnych trudności. Jason zjadł prawie wszystkie
steki jakie mu przygotowałam, a jadł je tak obleśnie, że musiałam go dosyć
często upominać.
Śmiejąc się z kawału Annabeth zatrzymałam się jak wryta. Przed nami szerzył
się wielki wąwóz, który miał co najmniej dwadzieścia metrów. Wszyscy zaczęliśmy
wydawać okrzyki zaskoczenia, oprócz Jasona, oczywiście.
-No
to nasz podróż się kończy- powiedział z uśmiechem, przez co wszyscy spojrzeli
na niego z przerażeniem.- Nie w tym sensie! Jesteśmy prawie na miejscu! Teraz
musimy dostać się do Dreamerii, pokażę wam jak to zrobić.
Przeprosił mnie i Annabeth, a następnie podszedł do krawędzi urwiska.
Zamknął oczy i zamyślił się na chwilę. Wystawił jedną nogę przed siebie.
Myślałam, że oszalał, ale kiedy tylko opuścił nogę w dół pojawił się przed nim
solidny most, przez który bez problemu
przeszedł na drugą stronę, gdzie znajdowały się… drzwi. Najnormalniejsze drzwi
takie jak do biura.
-Teraz wy!- krzyknął do nas.- Tylko pojedynczo! Najpierw dziewczyny. Jen,
chodź.
Powtórzyłam wszystko to co zrobił Jason. Po chwili byłam po drugiej
stronie. Po mnie przyszli Annabeth, Sam, Christie i Harry. Philip wciąż stał
przed przepaścią.
-Philip, po prostu uwierz- krzyknęłam do niego. Pokiwał głową i zamknął
oczy. Zrobił krok do przodu. Kiedy dochodził już do nas, most nagle się zawalił.
Philip złapał się Harry’ego przez co obaj wisieli na półce skalnej pięć metrów
pod nami.
-Nie
ruszajcie się- powiedział nam Jason i zaczął schodzić po chłopaków. Kiedy
weszli już na górę wszyscy spojrzeliśmy wymownie na Philipa.
-Przepraszam- wymamrotał.
-Dobra,
to i tak teraz nie ważne, stary. Ważne, że jesteśmy wszyscy- pocieszył go
Harry.
-No
to jak? Kierunek Dreameria?- zapytała Sam stojąc przy drzwiach.
Odpowiedzieliśmy jej chóralnym „tak”. Weszliśmy za drzwi. Zanim jednak
rozejrzałam się po Dreamerii spojrzałam na Jasona. Wyglądał jakby chciał
płakać, ale nie ze szczęścia, tylko ze smutku. Odwróciłam głowę w kierunku
krainy.
___________________________
Witam po mojej dosyć długiej nieobecności ;D Jak sądzicie, co zobaczyła Jen? Odpowiedzi w komentarzach <3
I love you all!
Agata ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Kursor pochodzi ze strony profilki.com.pl/strzalki/strzalki/angelcursor.cur