Właśnie szłyśmy z Sam do spożywczaka.
Myślałam cały czas o naszej wyprawie do Dreamerii. Mamy tam być rok, a
Kate nie chce z nami iść. Przecież nie zostawimy jej samej na dwanaście pełni…
-Ale
ja jestem głupia!- krzyknęłam, że aż ludzie się na mnie dziwnie popatrzyli. Sam
podniosła jedną brew do góry.
-O co
ci chodzi?- zapytała po cichu.
-O
to, że nie musimy zostawiać Kate na rok samej ani nie musi iść z nami do
Dreamerii!
-Jak
to? Chcesz ją zostawić?!
-Tak!
Ale zapomnieliśmy o tym co mówił Jase!
-Nie
wiem jak ty, ale ja mam dobrą pamięć.
-Chyba najwyraźniej nie!
-To
mnie oświeć!- krzyknęła Sam z wyrzutem.
-Sami,
spokojnie. Chodzi o to, że rok w Dreamerii to minuta w naszym świecie!-
powiedziałam z uśmiechem. Sam rozpromieniła się. Pobiegłyśmy do spożywczaka i
szybko wróciłyśmy do domu, aby to wszystkim powiedzieć.
Weszłyśmy do domu. Z szybkością wampira zdjęłyśmy buty i potruchtałyśmy
do salonu. Kiedy wbiegłam do pokoju wpadłam na Jasona.
-Możemy zostawić Kate w domu!- krzyknęłam do niego z uśmiechem.
-Jak
to?- zapytał podnosząc brew.
-No…
normalnie. Przecież jeden rok w Dreamerii to jedna MINUTA w naszym świecie!-
powiedziałam mu kładąc nacisk na słowo „minuta”.
-Masz
rację!- krzyknął z uśmiechem i przytulił mnie bardzo, bardzo mocno.
Odwzajemniłam jego przyjacielski uścisk. Kiedy się wyswobodziłam z jego ramion
pobiegłam do kuchni gdzie siedziała Kate.
-Nie
musisz z nami iść do Dreamerii! Tam jeden rok to jedna minuta tutaj!-
krzyknęłam do niej. Po raz kolejny zostałam wyściskana.
-Nie
muszę z wami iść, mogę tutaj zostać! Nie muszę z wami iść…- zaczęła śpiewać
Kate. Zaintrygowała mnie dlaczego tak się cieszy, ale postanowiłam o to nie
pytać, żeby nie psuć jej humoru.
Była
23:30. Właśnie pakowałam ostatniego steka do torby.
-Jenny, musimy już iść, bo nie zdążymy- ponaglała mnie Sam.
-Już,
właśnie kończę- odpowiedziałam zasuwając torbę.
Wyszłyśmy z kuchni. Podałam pakunek Jason’owi.
-Czyli
podsumowując: będziecie szli przez dwa dni i dwie noce przez jakiś tunel, a
potem spędzicie z mojego punktu widzenia minutę w Dreamerii, tak?- zapytała po
raz kolejny Kate.
-Tak!- odpowiedzieliśmy zniecierpliwieni.
-No
to wiecie… miłej podróży- powiedziała nam, kiedy wychodziliśmy. Pomachaliśmy do
niej i ruszyliśmy w kierunku Big Bena.
-Jen?- zapytał Jason nagle, że aż podskoczyłam
-Jase! Wystraszyłeś mnie!- krzyknęłam łapiąc się za moje nie bijące
serce.
-Nie
jestem pewien czy zdążymy na czas dojść do Big Bena. Lepiej by było gdybyśmy
poczekali do północy w Big Benie, a nie spóźnili się. Gdybyś tylko mi pozwoliła
wziąć was wszystkich na ręce i użyć wampirzej szybkości…- powiedział Jase
zwieszając głowę.
-Nie
rozumiem cię! Przecież nie mieszkamy znowu tak daleko. Nie męczymy się, więc
nie widzę przeszkód, żebyśmy poszli trochę szybciej zamiast używać twojej
wampirzej szybkości- odpowiedziałam zdenerwowana. Od pełni nie lubiłam tego
jego daru, mimo że uratował mi „życie”.
-Ale
Jen, proooszę!- rzekł składając ręce jak do modlitwy.
-Niech ci będzie- powiedziałam machając ręką.
-Juhu!- krzyknął i pocałował mnie w policzek. Gdybym mogła
zarumieniłabym się.
Wziął
mnie na ręce i zaczął biegać z zawrotną szybkością biorąc resztę naszych
towarzyszy na barki. Kiedy zebrał wszystkich pobiegł do Big Bena. Po chwili byliśmy
na miejscu.
-Jest
dopiero za piętnaście, Jason!- krzyknęła zdenerwowana Sam stojąc przed wejściem
-Oj
tam, oj tam!- powiedział James otwierając nam drzwi.
Weszliśmy po cichu do środka. W pomieszczeniu zauważyliśmy strażników.
Schowaliśmy się za filarem.
-Złapcie się mnie wszyscy, ale tak żeby nikt nie dotykał nogami do
podłogi- szepnął Jase.
Wszyscy się jakoś uczepiliśmy. Jason sprawdził chyba czy drzwi do pokoju
z tunelem są otwarte i ruszył pędem między strażnikami. W drugim pomieszczeniu
na szczęście nikogo już nie było. Podłoga była wyłożona marmurem, a na ścianach
zawieszone były obrazy. Nigdzie nie mogłam dostrzec tajemnego przejścia.
Jednak Jason podszedł do największego obrazu i z łatwością zdjął go ze
ściany. Zauważyliśmy wszyscy klapę, która sama się otworzyła. Ciągnął się tam
tunel, który wydawał się, że nie ma końca. Podziwialiśmy go bez najmniejszego
dźwięku.
-No
to włazimy- przerwałam ciszę.
_______________________________
Hej! Dzisiaj kiedy pisałam końcówkę rozdziału zorientowałam się, że zmieniłam imię jednego z bohaterów! Bardzo przepraszam, ale James pozostanie już Jason'em. Boli mnie to, że nikt już nie wchodzi na tego bloga :/ Jeżeli ktokolwiek go odwiedza, proszę zostawcie po sobie komentarz; cokolwiek: kropkę, serduszko, przecinek. Chcę wiedzieć, czy jest sens dalej to ciągnąć. Byłabym bardzo wdzięczna gdyby ktoś polecił mój blog na swoim lub jakkolwiek go "rozsławił" ;P No i co by tu jeszcze... wprowadzę małe zmiany na blogu, m. in.: dodam ankietę, obserwatorów i podstronę "Wasze blogi".
Przepraszam za wszystkie błędy interpunkcyjne, jak również gramatyczne i stylistyczne.
I love you all!
Agata ;*