Kiedy
pełnia się skończyła Katy wróciła do siebie. Znów zachowywała się normalnie, choć
na Jasona patrzyła z nienawiścią. W jej oczach można też było dostrzec ulgę.
Chyba cieszyła się że mu wyznała co naprawdę do niego czuła. A czuła do niego
czystą nienawiść. Sama nie wiem jak można udawać miłość do osoby której się
nienawidzi.
Siedzieliśmy właśnie w kuchni gdzie Jason i Kate jedli śniadanie.
Siedzieli daleko od siebie posyłając sobie mordercze spojrzenia. W Jasonie
widać jednak było że czuje rozpacz z powodu utraty dziewczyny. Musiał czuć do
niej coś głębokiego, jednak teraz to uczucie zostało zasłonięte przez nienawiść
do jej osoby.
Z
rozmyślań wyrwał mnie krzyk. Wszyscy zerwali się ze swoich miejsc i pobiegli do
sypialni dla gości. No tak- obudziła się ta dziewczyna. Wczoraj stwierdziliśmy
we troje że chyba nic jej nie jest i że obudzi się rano.
Dziewczyna była przerażona, trzęsła się ze strachu. Podeszłam do niej i
pogłaskałam ją po włosach. Chyba się mnie przestraszyła. No tak- mój kolor
skóry nie był zbyt atrakcyjny. Na szczęście pozbyłam się już odoru pleśni.
-K-kim jesteście…? G-gdzie ja jestem?- zapytała znacznie się ode mnie
odsuwając.
-Spokojnie, nie zrobimy ci krzywdy- powiedziałam uśmiechając się
przyjaźnie. Zauważyłam że dziewczyna zaczyna panikować.- Jesteś u mnie w domu,
w Londynie. Jestem Jenny- wyciągnęłam do niej dłoń, którą niechętnie
uścisnęła.- To są- kontynuowałam wskazując na resztę moich przyjaciół ręką-
Samantha, Jason, Harry, Christie, Anabeth, James, Philip i Katy.
Wszyscy pomachali jej przyjaźnie i z uśmiechem na ustach. Ona lekko się
uśmiechnęła, ale ten uśmiech szybko spełzł z jej twarzy kiedy zobaczyła Kate.
Pisnęła i zakryła twarz w dłoniach. Cała dygotała.
-C-co
ona t-tu robi? Ona tu m-mieszka?- zapytała przez łzy blondynka wskazując
wilkołaczkę.- Weźcie mnie do domu!
-Spokojnie. Kate nic ci nie zrobi.
-A
wczoraj chciała mnie zabić! Moja własna siostra!- W tym momencie kompletnie
zalała się łzami, a wzrok reszty powędrował na Kate.
-Nigdy mi nie mówiłaś że masz siostrę!- krzyknął w jej stronę Jason.
-Nigdy nie pytałeś!- odkrzyknęła mu. Ta wymiana zdań trwałaby dłużej,
gdyby Philip ich nie uciszył. Ja zwróciłam się znowu do dziewczyny.
-Powiedz mi jak się nazywasz i ile masz lat?- rzekłam kładąc jej rękę na
ramieniu.
-J-jestem Eliza i mam 14 lat- powiedziała jąkając się.- Kate- zwróciła
się do dziewczyny- myślałam że nie żyjesz od tygodnia. Opiekunki cię szukają.
-Opiekunki?- zapytałam podnosząc lewą brew do góry a prawą opuszczając.
-No
tak… z domu dziecka- odpowiedziała El. Wszyscy znowu popatrzyliśmy na Kate.
Zarumieniła się a oczy naszły jej łzami. Zakryła twarz dłońmi i uciekła. Sam
pobiegła za nią. Po raz kolejny zwróciłam się do dziewczyny.
-Posłuchaj mnie. Masz podtrzymywać wersję, że Kate nie żyje, jasne?-
Blondyna pokiwała głową.- No to super. Tylko, że… raczej nigdy nie zobaczysz
swojej siostry.
-Dzięki Bogu!- krzyknęła uradowana i przytuliła mnie. Jej zachowanie
mnie porządnie zdziwiło.
-Teraz pójdziesz z Jasonem do domu dziecka.- Podałam jej dłoń pomagając
wstać z kanapy. Dziewczyna podała wampirowi adres. On wziął ją na ręce i z
prędkością światła pomknął z nią na dwór. Z powrotem był dziesięć sekund
później.
-Jen,
mogę cię prosić?- zapytała Sam wyłaniając się z jej sypialni. Weszłam do jej
pokoju i usiadłam na łóżku obok Kate.
-Nienawidzę jej- powiedziała Katy.- Nawet bardziej od Jasona, ona
zrujnowała mi życie.- Dziewczyna zalała się łzami.- Ciągle mnie poniżała i
próbowała ośmieszyć. Przez nią rodzice nie żyją! W pewnym sensie też przez NIĄ
jestem tym kim jestem!- Rozpłakała się jeszcze bardziej. Obie ją przytuliłyśmy.
-Kate… jak to się stało, że… że jesteś wilkołakiem?- zapytała Sam a ja
skarciłam ją wzrokiem. Katie wytarła twarz i zaczęła.
-Cóż…moje życie nie jest zbyt kolorowe. Od kilku lat mieszkamy w
sierocińcu, bo Eliza doprowadziła do tego że zginęli w wypadku samochodowym bo
jej zachciało się w burzę kawioru. Nie pochodzę z bogatej rodziny- dodała
szybko widząc jak usta Sam otwierają się by coś powiedzieć.- No, więc rodzice
specjalnie dla swojej córuni pojechali do sklepu i zginęli w wypadku. Eliza w
ogóle się tym nie przejęła, a nawet gorzej. Była oburzona, że nie dostała
kawioru. Zawsze byłam odsunięta na dalszy plan. Jeśli w sierocińcu znalazłam
jakąkolwiek koleżankę ona mnie przed nią ośmieszała. Na szczęście miałam mojego
najlepszego przyjaciela- Jasona. Nie reagował na docinki mojej siostry. Parę
tygodni po poznaniu się zostaliśmy parą. Pewnego dnia kiedy byliśmy umówieni na
randkę poszłam na umówione miejsce odrobinę wcześniej. Zauważyłam mojego
chłopaka i moją siostrę całujących się. Nie zobaczyli mnie. Pobiegłam do lasu,
chciałam uciec od tych zdrajców. Zaatakowały mnie te pieprzone wilki!
Wiedziałam że Jason jest wampirem i zna się na tych paranormalnych zjawiskach,
a nawet ma przyjaciół zombie. Trzymałam się go jeszcze przez ten tydzień, aż do
wczorajszej nocy. To cała historia- powiedziała i rozpłakała się.
Współczułam jej. Ja zabiłam się dlatego że mój chłopak mnie zdradził.
Ale to było jeszcze w XIX wieku. Inne zachowanie, maniery i tradycje. Teraz
normalnie dziewczyna podeszłaby do chłopaka i po prostu dała mu z liścia. Po
wysłuchaniu tej opowieści naszła mnie ochota, aby pójść na grób moich rodziców.
Puściłam koleżankę wstałam i pobiegłam na dół. Wzięłam płaszcz i wyszłam z
domu. Szłam w stronę cmentarza ale ktoś ciągle szedł za mną. Odwróciłam się
kilka razy. Za mną szedł jakiś dres. Pewnie myślał że może mi zrobić jakąś
krzywdę, okraść, zgwałcić. Jakby tylko wiedział że będę miała za trzy lata
dwusetne urodziny. Powinnam się cieszyć, że tyle czasu chodzę po tym świecie.
Ludzie jeśli dożyją stu lat są już pomarszczeni, ledwo komunikują się z innymi
ludźmi, a ja wyglądam nadal jak piętnastolatka nie choruję, nie mam jakichś
szczególnych problemów. Jest jedno „ale”. Ja nie żyję.
Doszłam do bramy cmentarza. Chłopak nadal szedł za mną
Przeżyłam jeden gwałt. Facet był nieźle zdziwiony.
Szłam
w stronę grobu rodziców. Dres skręcił w jakąś uliczkę i zniknął z zasięgu
mojego wzroku. Czyli jednak nic ode mnie nie chciał.
Weszłam już na teren dziewiętnastowiecznego cmentarzyska. Muszę przyznać
że trochę się tu zapuściło zielska. Moi rodzice byli praktycznie pochowani w
centrum. Byliśmy dość zamożną rodziną, więc mogliśmy sobie pozwolić na takie
„luksusy”. Na nagrobku było prawie niewidocznie napisane:
Tu pochowani są
Anna, Jennifer oraz Michael
Parkerowie
Niechaj spoczywają w
spokoju.
Pomodliłam się chwilkę i popatrzyłam na zapuszczony grób. Poczułam, że
chce mi się płakać jednak nie mogłam. Odwróciłam się i poszłam w stronę domu.
___________________________________
Hate please, jeśli ktokolwiek tu jeszcze zagląda ;(
wow :o przeczytałam wszystkie opowiadania i jestem pod ogromnym zdziwieniem! masz talent :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba ;) Wkrótce nowy rozdział i mam nadzieję, że go przeczytasz ;)
Usuń