Hej ;) Przez tą długą przerwę związaną z oczekiwaniem na szablon naprawdę straciłam wenę do tego opowiadania. Z nudów zaczęłam pisać inne opowiadanie, które może nie wszystkich zainteresować, ponieważ jest ono o One Direction -> The Good Times of Today are the Sad Thoughts of Tomorrow. Przysięgam, że wkrótce do Was wrócę z nowymi, dłuższymi i lepszymi rozdziałami, po prostu potrzebuję trochę odpoczynku od fantasy. Przez ostatnie dni oglądałam tylko HP i PJ. Czytałam Olimpijskich herosów i Baśnie Barda Beedle'a. Dzisiaj kupuję nową książkę obyczajową, więc się trochę odstresuję ;) Do zobaczenia wkrótce :*
I love you all!
Agata ;*
PS Jak się podoba wygląd? Odnośnie postaci na nagłówku są to Jenny i Jason, tylko, że zdjęcia, które są w poście "Bohaterowie" są za małe, więc dałam inne ;)
wtorek, 2 kwietnia 2013
piątek, 1 marca 2013
CZEKAM NA SZABLON
Blog będzie chwilowo niedostępny, ponieważ czekam na nowy szablon. Przepraszam za utrudnienia :D
czwartek, 28 lutego 2013
10. Pamięć mi szwankuje
Podbiegliśmy do niej szybko. Była nieprzytomna, w nogę wbitą miała
strzałę, a jej puls był ledwo wyczuwalny. Jason wziął Ann na ręce i wybiegliśmy
z budynku. Skierowaliśmy się do reszty naszych przyjaciół, którzy na szczęście
stali już o własnych siłach.
-Co
się stało?- zapytał wystraszony Philip. Ułożyliśmy Annabeth wygodnie na trawie,
a Sam zajęła się nią. Wspominałam, że była kiedyś sanitariuszką? W każdym razie
wyjęła strzałę i krzątała się wokół niej.
-Walczyliśmy z hydrą, a Annabeth tak jakby trochę ucierpiała-
odpowiedział mu Jason.
-Potrzebny mi bandaż- oznajmiła Samantha.
-Jason odnalazł swoich dawnych przyjaciół. Może oni będą mieli
opatrunki- podpowiedziałam. Jednak, żeby pomóc przyjaciółce urwałam kawałek
nogawki moich spodni, aby Sam miała czym zatamować krwotok. Jase wziął Annabeth
na ręce i pognał do Georga i El.
-Harry, miej miecz na wierzchu jakby co. Sam, trzymaj.- Rzuciłam jej łuk
i strzały, których używała Annabeth.
Szliśmy spokojnie przez Dreamerię w stronę mieszkania Jase’a, kiedy ktoś
stanął mi na drodze. Był to cyklop, więc początkowo pomyślałam, że może to być
ktoś od Elizabeth. Jednak facet miał surowy wyraz twarzy i bliznę na policzku.
-Przepraszam- powiedziałam i próbowałam go bezskutecznie wyminąć. Dryblas
taranował nam drogę i za nic nie chciał się przesunąć. Patrzył na nas swoim
jedynym okiem.
-O co
chodzi?- spytałam lekko spanikowana.
-Kim
jesteście?- odpowiedział pytaniem na pytanie cyklop.
-Zombie. Czy to jakiś problem?- ponownie zadałam pytanie.
-Tutaj mają prawo być tylko najgroźniejsze kreatury. Wypad- rzekł nasz
nowy kolega i wskazał na wyjście z Dreamerii.
-Nie
tak szybko, koleżko- powiedziałam wkurzona.- Z tego co mi wiadomo Dreameria o
wolny kraj. Nie wyniesiemy się stąd dopóki nie pokażesz nam konstytucji,
regulaminu lub czegoś podobnego. Nie ma bata.- Zbiłam go z tropu. Zrobił tępą
minę, tak jak się spodziewałam, i przepuścił nas.
Reszta drogi minęła nam bezproblemowo. No, może nie licząc tego, że
Philip cały czas dygotał.
Poprowadziłam
moich przyjaciół do mieszkania. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Georga, Elizę i
Jasona stojących przy sofie, na której leżała spocona Annabeth. Kiedy weszliśmy
zwróciła na nas swoje słabe spojrzenie. Przebiegła wzrokiem po nas wszystkich,
a najdłużej zatrzymała się na Philipie. Ten natomiast płakał już na całego.
Przyznaję, było mi przykro, ale nie do tego stopnia. Spojrzałam na resztę
najbliższych przyjaciół Ann. Nikt nie okazał takiej skruchy. Cyklopica, troll i wampir odwrócili się do
nas. Gdy ujrzeli Phila odsunęli się od Ann. Philip natychmiast znalazł się przy
niej i trzymał ją za rękę.
-Zostawmy ich samych- powiedział Jason. Zgodziliśmy się z nim i
ruszyliśmy do sąsiedniego pokoju.
________________________
Jestem beznadziejna. Nie umiem nic zrobić porządnie :/ Chyba przestanę podawać Wam dokładną datę dodania nowego rozdziału. A tak przy okazji, to już dziesiąty rozdział <3 ^.^ Dzięki za wszystkie wejścia i komentarze, jesteście kochani ;***
PS Jak się podoba nowy wygląd?
I love you all!
Agata ;*
sobota, 16 lutego 2013
9. Przyjaciele, to wszystko co mamy
Podbiegliśmy szybko do okna. Niedaleko ratusza unosił się dym.
Przerażona spojrzałam na Jasona. On tak samo wystraszony spojrzał na mnie.
Odeszliśmy od okna, a Jason zwrócił się do swojego przyjaciela.
-George,
ja i Jen zobaczymy co się stało. Wy za ten czas przygotujcie siedem miejsc do
spania, ok?- powiedział Jase.
-Ok,
przygotujemy, ale dlaczego aż siedem?- zapytała Eliza.
-Nie
przyszliśmy tu z Jasonem sami, oprócz nas jest jeszcze pięcioro zombie-
odpowiedziała po czym pociągnęłam wampira na klatkę schodową.
Zeszliśmy-
a właściwie zbiegliśmy- ze schodów, a później wlazłam Jase’owi na plecy i
pognaliśmy na północ.
Po
kilku sekundach byliśmy na miejscu. Znajdowaliśmy się przy połączeniu Dreamerii
z prawdziwym światem, a na drodze znajdował się krater o szerokości około
trzydziestu metrów i podobną głębokością. Rozejrzeliśmy się, histerycznie
poszukując naszych przyjaciół.
-Annabeth! Sam! Christie!- krzyczałam ile mogłam.
-Harry! Philip!- pomagał mi wampir.
Usłyszałam ciche piszczenie dochodzące z mojej lewej strony. Pobiegłam w
tamtą stronę, gdzie znajdowały się bujne krzaki. Leżał tam poturbowany Philip
przyciskający do siebie Sam i Christie.
-Jason, pomóż mi!- wrzasnęłam do niego. Przybiegł do mnie i pomógł
wyciągnąć naszych przyjaciół z zarośli. Ułożyliśmy ich bezpiecznie.
-Nie
wiecie co z resztą?- zapytałam przerażona. Sam wskazała palcem na stojący
nieopodal budynek, z którego dobiegały trzaski. Byłam zdziwiona, że wcześniej
ich nie usłyszałam. Jason zareagował natychmiastowo i pobiegł do środka.
-Zostaniecie sami?- ponownie zadałam pytanie, ponieważ czułam potrzebę,
aby pomóc reszcie. Sam kiwnęła głową, więc pobiegłam do wejścia budowli. Kiedy
przekroczyłam próg zobaczyłam moich przyjaciół walczących z… jakąś dziką
kreaturą. Był to ogromny wąż z pięcioma głowami i ostrymi, jak brzytwy zębami i
pazurami. Zwykły śmiertelnik z pewnością pomyślałby o mitologicznej hydrze i
miałby poniekąd rację, tylko tyle, że takich hydr jest na świecie wiele
tysięcy. Kiedyś mnie zaatakowały takie dwie… ale to już inna historia.
Najbardziej dziwiło mnie, że Harry i Annabeth mieli broń. Annabeth
strzelała z łuku, a Harry walczył mieczem. Jason biegał wokół potwora i dość
prymitywnie go gryzł. Widziałam, że Harry celuje w jedną z głów.
-NIE!- krzyknęłam. Wyciągnęłam mój miecz z pochwy i zablokowałam nim
cios Harry’ego. Mój przyjaciel spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Hydrze NIE WOLNO odcinać głowy! Na jej miejsce wyrastają DWIE nowe!-
pouczyłam go kładąc nacisk nie niektóre słowa. Cięłam w tułów kreatury chcąc go
trochę ogłuszyć, jednak nie wiele to dało. Hydra denerwowała się jeszcze
bardziej i zionęła ogniem. Próbowałam sobie przypomnieć jak kiedyś pokonałam aż
dwa potwory.
-Ogień!- krzyknął Jason z drugiej strony Sali, w której się
znajdowaliśmy. Właśnie! Żeby pokonać hydrę trzeba uciąć głowę, a następnie
podpalić jej szyję. Schowałam miecz.
-Zajmijcie ją! Kiedy dam znak odetnij jej jedną z głów Harry!-
wrzasnęłam i pobiegłam do płonącego drewnianego stołu.
-Teraz!- krzyknęłam. Harry natarł na hydrę i odciął głowę, która była
najbliżej mnie. Skoczyłam na krwawiącą zieloną krwią szyję, podpaliłam ją i
szybko zeskoczyłam z kreatury. Powtórzyliśmy to jeszcze z trzema głowami, tak
że została tylko jedna, ale za to największa.
-Jason, chodź tu!- krzyknęłam w jego stronę. Z prędkością światła
przybiegł do mnie.- Weź blat stołu, a kiedy ja i Harry odetniemy łeb podpal
szyję, tylko szybko!- powiedziałam mu. Kiwnął w odpowiedzi głową. Pobiegłam do
Harry’ego.
-Dobra, to na trzy!- powiedział mi.- Jeden… dwa… TRZY!- wrzasnął i
skoczyliśmy razem na potwora. Odcięliśmy łeb z pewnym oporem, ale się udało.
Odskoczyliśmy na bok, a na szyi potwora siedział już Jason podpalając ją.
Szybko zszedł z kreatury i podszedł do nas. Tak jak się spodziewałam hydra i
wszystkie jej głowy rozwiały się w popiół. Przybiłam z chłopakami piątkę i
chcieliśmy już wychodzić, kiedy usłyszeliśmy jęki z drugiej strony sali.
Zapomnieliśmy o Annabeth!
______________________________
Głupia ja, głupia ja, GŁUPIA JA! Zapomniałam zupełnie o tym blogu ;c A po za tym nie miałam za dużo czasu i weny :/ Bardzo, bardzo, bardzo Was przepraszam ;( Znowu Was zawiodłam :( Ale, co się stało, to się nie odstanie ;P Rozdział dodany, będę się bardziej starać. Jak myślicie, Annabeth przeżyje? I jeszcze jedno pytanie: denerwuje Was to, że opowiadanie zeszło na bardziej... wojowniczy styl? Kiedy pisałam pierwszy rozdział miałam co do tego opowiadanie inne zamiary, ale teraz lepiej pisze mi się w takich klimatach ;D Proszę o szczere odpowiedzi ;)
I love you all!
Agata ;*
piątek, 1 lutego 2013
8. Strach ma wielkie oczy
Minotaur. Myślałam zawsze, że na świecie są bardziej… realistyczne
stworzenia. Spojrzałam na Alice. Jej
oczy stały się czerwone, jedna noga była wielka, owłosiona i zakończona
kopytem, a druga była ze stali.
-Empuza…- szepnęłam sama do siebie. Pani Beckendorf wyrzuciła za siebie
tacę, na której byłą porcelanowa zastawa z herbatą. Spojrzałam na resztę moich
przyjaciół. Wszyscy stali jak wryci, ale na twarzach chłopaków widziałam
zachwyt. Jedna z umiejętności empuzy, pomyślałam. Spojrzałam na demonicę.
Utrzymywała kontakt wzrokowy z chłopakami.
-Dziewczyny, bierzcie chłopaków i uciekajcie!- krzyknęłam pospiesznie.
Podbiegłam do Jasona i chwyciłam go pod rękę, próbowałam ruszyć w kierunku
drzwi, ale mój przyjaciel był za ciężki. Spojrzałam na dziewczyny, które były
już przy wyjściu, a Philip i Harry również byli w pełni sił.
Rozejrzałam się bezradnie. Zauważyłam zawieszony na ścianie miecz w
pochwie. Rzuciłam reszcie szybkie „Uciekajcie…!” i chwyciłam ostrze.
Wyciągnęłam miecz z pochwy, przyjęłam gardę i… no właśnie. Nie miałam zielonego
pojęcia co robić. Empuza podchodziła coraz bliżej Jase’a, a „Henry” skierowany
w moją stronę tarł kopytem w podłogę. Przełknęłam ślinę i przesunęłam się w
stronę tej pierwszej.
-Ej,
brzydulo!- krzyknęłam, żeby zwrócić jej uwagę na mnie. Demonica zerwała kontakt
wzrokowy z Jasonem i odwróciła się do mnie. Zerknęłam kątem oka na mojego
przyjaciela. Był w lekkim szoku, ale spojrzał na mnie i kiwnął głową.
Natarłam na Alice. Cięłam, ale była zbyt szybka. Czekałam na reakcję
chłopaka. Walczyłam z roześmianą kreaturą jeszcze chwilę. Nagle się odsunęła.
Uśmiechnęłam się myśląc, że wygrałam walkowerem, ale zostałam odepchnięta do
tyłu przez Jasona. Dosłownie centymetr przed moim nosem przebiegł pan
Beckendorf.
-Chodź!- krzyknął i pociągnął mnie za sobą z zabójczą prędkością. Wziął
mnie na ręce i zbiegliśmy szybko po schodach. Uciekliśmy z budynku. Kiedy
zatrzymaliśmy się około kilometr dalej przypięłam pochwę do paska i wsadziłam
do niej miecz. Rozejrzałam się dokoła. Byliśmy w zupełnie innej części miasta.
-Gdzie nauczyłaś się tak walczyć?- zapytał nagle Jason. Odwróciłam się w
jego stronę i zauważyłam na jego skroniach krople potu. Ponownie się zdziwiłam,
ale w Dreamerii wszystko jest możliwe.
-Przez pięć lat ćwiczyłam szermierkę i walkę na miecze– odpowiedziałam
wzruszając ramionami.- Lepiej znajdźmy resztę. W ogóle gdzie jesteśmy?
-Jesteśmy w zachodnich przedmieściach Dreamerii. Tutaj niedaleko jest
mój dom. To znaczy… mój były dom- powiedział beznamiętnie.- Reszta
najprawdopodobniej poszła na północ, bo stamtąd przyszliśmy. Odpocznijmy chwilę
u mnie i ruszymy na północ.
Pokiwałam głową. Dopiero teraz poczułam, że bolą mnie wszystkie mięśnie
i mam nierówny oddech.
-Więc
prowadź- rzekłam. Ruszyliśmy przez wąską
uliczkę między dwiema kamienicami. Weszliśmy do jednej z nich. Przeszliśmy na
trzecie piętro.
Kiedy
weszliśmy do mieszkania wiedziałam już, że czeka na nas kolejna przygoda.
Chwyciłam za miecz.
Na
podłodze spał troll, a z sąsiedniego pomieszczenia słychać było trzaski. Jason
obnażył kły i podszedł do trolla.
-Żyje- powiedział mi i uśmiechnął się. Zdziwiłam się trochę, ale za
chwilę doznałam jeszcze większego szoku, ponieważ Jase zaczął cucić śpiącego.
Kiedy troll otworzył oczy Jason uśmiechnął się jeszcze szerzej i pomógł mu
wstać.
Myślałam, że oszalał, więc wycelowałam w tę dwójkę miecz, ale mój
przyjaciel tylko się zaśmiał.
-Jenny, poznaj mojego byłego współlokatora, George’a. I prosiłbym cię,
żebyś schowała miecz bo George nie lubi ostrzy- powiedział mi z uśmiechem
wampir. Wytrzeszczyłam oczy i schowałam ostrze. Myślałam zawsze, że trolle są
straszne i nieprzyjazne. George wyciągnął do mnie rękę, którą niechętnie i z
udawanym uśmiechem uścisnęłam.
-Może
ja pójdę po Elizę, a wy usiądźcie na kanapie- rzekł z uśmiechem były
współlokator Jasona. Rozejrzałam się po obszernym pokoju i zauważyłam starą
sofę. Niepewnie do niej podeszłam i usiadłam. Tak jak się spodziewałam buchnął
z niej kurz.
Jason
usadowił się obok mnie i rozkojarzonym wzrokiem oglądał swoje byłe mieszkanie.
Widać było, że bardzo za nim tęsknił.
Do
pokoju wszedł George z Elizą. Eliza, jak zauważyłam cyklopicą, ale mimo to była
ładna.
-Od
jak dawna tutaj jesteście?- zapytał George.
-Kilka godzin- odpowiedział Jason.- Co stało się z Dreamerią?- wypalił mój
przyjaciel.
-To
dosyć dziwna historia- zaczęła El.- Nie wiem czy mieliście przyjemność-
zakreśliła w powietrzu cudzysłów- poznać państwa Beckendorf?- Pokiwaliśmy
niepewnie głową.- Wybraliśmy Henry’ego na burmistrza, co było największym
błędem jaki mogliśmy popełnić. Jak wiesz, Jasonie burmistrz dostaje dodatkową
moc. Wszyscy jak do tamtych wyborów żyliśmy w przyjaźni i zgodzie, ale
Beckendorf pod wpływem swojej żony w trzecim roku swojej kadencji posunął się o
krok za daleko. Chciał, aby wszystko było w idealnym stanie. Empuzy były
wiecznie piękne, wilkołaki były mniej owłosione, cyklopi mieli dwoje oczu.
Innymi słowy- chciał wszystko uczłowieczyć. Ale takie zaklęcia wymagają bardzo
dużej mocy, większej niż miał burmistrz. Kiedy chciał z żoną zrealizować swój
plan wyssał prawie całą energie z naszej krainy. Pozostały same ruiny i tylko
najobrzydliwsze potwory.- Spuściła głowę. Domyśliłam się, że skoro przeżyła
była uznawana za jednego z „najobrzydliwszych potworów”.- Niektórzy zdążyli się
ukryć lub uciec, kiedy zaczęła się zagłada. Beckendorf zbytnio się nie przejął.
Wycieńczony wrócił do domu i od tamtej pory stamtąd nie wychodzi. Niektórzy są
na jego posługi, mieliśmy tutaj kilka kontroli. Gdyby tylko inni się
zmobilizowali i poszli na wybory można by uratować to miejsce, ale wszyscy,
nawet po setkach lat, są zbyt wystraszeni. Nic nie możemy na to poradzić-
skończyła swój monolog. Westchnęła głęboko, a z jej jedynego oka poleciała
pojedyncza łza.
Chciałam ją jakoś pocieszyć, ale usłyszeliśmy wybuch dobiegający z
północy miasta.
__________________
Hej, przepraszam za tak długą nieobecność, ale brak internetu -,- Szczerze, to nie podoba mi się ten rozdział, ale pozostawiam ocenę Wam :D
I love you all!
Agata ;*
sobota, 19 stycznia 2013
Liebster Award
Dostałam nominację do Liebster Award od AnanaseQ ( AnanaseQ- blog )
1. Ulubiony aktor/aktorka?
Hmm... Meryl Streep ;D
2. Jesteś wegetarianinem?
Nieee ;P Kocham jeść mięso, no ale kocham też zwierzęta :/
3. Zakochałaś się kiedyś w sławnej gwieździe?
Mhm, tak xD
4. Co lubisz robić w wolnym czasie?
Uczyć się grać na gitarze :D
5. Co cię zainspirowało do pisania bloga?
Nie wiem, tak jakoś wyszło, że z nudy kiedyś zaczęłam pisać jakieś opowiadanie (miałam... 10 lat?), a po kilku latach zaczęłam pisać coś innego i publikowałam ;D
6. O czym starasz się pisać posty?
Piszę opowiadanie, więc to raczej oczywiste xD
7. Masz jakieś postanowienie noworoczne?
Nieee ;P
8. Wolisz mieć wszystko zaplanowane czy na ostatnią chwilę?
Nie mam zdania ;D
9. Wolisz facebooka czy twittera?
Oba są na odpowiednim poziomie ;3
10. Ile czasu poświęcasz nauce, a ile bloggowaniu?
Nauce poświęcam jakoś trzy godziny...? Blogowanie zajmuje mi stanowczo mniej czasu ;P
11. Jaki masz kolor włosów?
Jestem szatynką, czyli takie brązowe ;>
Bardzo dziękuję za nominację, jednak ja nie będę nikogo nominować, przepraszam ;(
Przy okazji chciałam powiedzieć jeszcze dwie rzeczy:
1. Nie będzie nowego rozdziału do końca stycznia raczej :/ Nie będę miała czasu pisać :(
2. Jest już ponad 500 wejść! Bardzo Wam dziękuję!
I love you all!
Agata ;*
1. Ulubiony aktor/aktorka?
Hmm... Meryl Streep ;D
2. Jesteś wegetarianinem?
Nieee ;P Kocham jeść mięso, no ale kocham też zwierzęta :/
3. Zakochałaś się kiedyś w sławnej gwieździe?
Mhm, tak xD
4. Co lubisz robić w wolnym czasie?
Uczyć się grać na gitarze :D
5. Co cię zainspirowało do pisania bloga?
Nie wiem, tak jakoś wyszło, że z nudy kiedyś zaczęłam pisać jakieś opowiadanie (miałam... 10 lat?), a po kilku latach zaczęłam pisać coś innego i publikowałam ;D
6. O czym starasz się pisać posty?
Piszę opowiadanie, więc to raczej oczywiste xD
7. Masz jakieś postanowienie noworoczne?
Nieee ;P
8. Wolisz mieć wszystko zaplanowane czy na ostatnią chwilę?
Nie mam zdania ;D
9. Wolisz facebooka czy twittera?
Oba są na odpowiednim poziomie ;3
10. Ile czasu poświęcasz nauce, a ile bloggowaniu?
Nauce poświęcam jakoś trzy godziny...? Blogowanie zajmuje mi stanowczo mniej czasu ;P
11. Jaki masz kolor włosów?
Jestem szatynką, czyli takie brązowe ;>
Bardzo dziękuję za nominację, jednak ja nie będę nikogo nominować, przepraszam ;(
Przy okazji chciałam powiedzieć jeszcze dwie rzeczy:
1. Nie będzie nowego rozdziału do końca stycznia raczej :/ Nie będę miała czasu pisać :(
2. Jest już ponad 500 wejść! Bardzo Wam dziękuję!
I love you all!
Agata ;*
poniedziałek, 14 stycznia 2013
7. Będzie kolorowo, nie ma co
Kiedy
się odwróciłam ujrzałam… Właściwie, to co ja ujrzałam? Wszędzie były spalone,
zwęglone budynki. Droga, niegdyś, jak to opowiadał Jason, piękna i brukowana,
teraz była zaśmiecona, szara i miała wiele dziur.
Ponownie spojrzałam na Jasona. Teraz widziałam na jego policzkach obfite
łzy. Wytrzeszczyłam oczy. Przecież wampiry nie mogą płakać.
-Jase, jakim cudem ty płaczesz?- zapytałam kładąc mu rękę na ramieniu.
Odwrócił
w moją stronę zapłakane oczy.
-To
Dreameria, tutaj można żyć jak normalnie ludzie… no, prawie.
-Co tu
się stało?!- krzyknął głośno Philip, kiedy przeszedł przez drzwi.
-Nie
mam zielonego pojęcia- wymamrotałam.
-Chodźmy- rzekła Sam wychodząc naprzód.
Ruszyliśmy zgodnie za nią. Jason wlókł się na końcu. Zrównałam się z
nim.
-Jason- zaczęłam,- nie martw się. Na pewno da się coś z tym zrobić.
-Zauważ- ryknął na całe gardło,- że tutaj nic nie jest w porządku!
Nikogo tu nie ma! Wszystko jest szare i brzydkie! A my mamy tutaj zostać przez
rok!
-Ej!-
krzyknęłam do niego.- Uspokój się! Wszyscy są tutaj po twojej stronie i mimo,
że wszystko jest jakie jest, nie masz prawa się na mnie wydzierać!- odparowałam
mu pięknym za nadobne.
Zatrzymał się jak wryty. Spojrzałam na niego z gniewem i ruszyłam do
przodu. Gniew rozpierał mnie od środka. Po paru sekundach się uspokoiłam.
Usiadłam na brukowanej ulicy i zaczęłam… płakać. Te słone krople nie leciały po
moich policzkach od tak wielu lat. Dreameria to bardzo wspaniałe miejsce, a
ktoś lub coś to miejsce zniszczyło. Rozpaliła się we mnie chęć odnalezienia
tego czegoś.
Płakałam dalej. Wkrótce obok mnie zjawił się Jason.
-Przepraszam- wymamrotaliśmy równocześnie i zaśmialiśmy się cicho. Jase
pomógł mi wstać. Otarłam łzy i podeszliśmy do reszty. Podzieliłam się z nimi
moimi przemyśleniami.
-Masz
rację, Jenny- rzekł Jason chcąc załagodzić jeszcze bardziej nasz wcześniejszy
konflikt.- Mamy cały rok.
-Macie jakiś pomysł jak rozpocząć akcję ratunkową?- zapytał Harry.
-Może
wejdźmy do jakiegoś budynku?- zaproponowała Christie.
-To
dobry pomysł- przytaknął jej Jason.- Zacznijmy od ratuszu. Chodźcie za mną.
Jason
ruszył wąską dróżką w głąb miasta. Po paru minutach ujrzeliśmy wielki budynek,
posiadający chyba sto pięter. Był tak samo szary i zniszczony jak pozostałe
budowle, ale jednak wciąż robił duże wrażenie. Posiadał wielkie kolumny
stworzone w stylu korynckim. Drzwi, kiedyś potężne dębowe były połamane.
Po
raz kolejny tego dnia spojrzałam na Jasona. Na jego twarzy malował się ból.
Jako
pierwsza ruszyłam w stronę ratuszu. Pchnęłam drzwi lekko, aby nie połamały się
do reszty. Wnętrze budynku było spalone i zakurzone. Wszędzie walały się różne
połamane przedmioty i meble.
Postanowiliśmy wejść wyżej. Na kolejnych pięciu piętrach było to samo.
Jednak, kiedy doszliśmy na szóste piętro ujrzeliśmy coś, co nas totalnie
zaskoczyło. Pokój był piękny i odnowiony. Krzątała się tam uśmiechnięta
kobieta. Nie wiem jakim była magicznym stworzeniem, ale była bardzo blada. Być
może była wampirem.
-Och,
mamy gości!- zawołała kiedy nas zobaczyła.- Wchodźcie kochani, wchodźcie!
Niepewnie przeszliśmy kilka kroków.
-Znasz ją?- szepnęłam do Jasona.
-Nie,
widzę ją pierwszy raz w życiu- odszepnął mi szybko, bo kobieta zbliżyła się do
nas.
-Siądźcie sobie, mój mąż wkrótce się zjawi- zaświergotała przesłodzonym
głosikiem. Ostrożnie podeszliśmy do kanapy i usiedliśmy. Myślałam, że polecą z
niej chmury kurzu, jednak sofa była odkurzona, czysta i pachnąca.
-Może
czegoś się napijecie, kochani?- zwróciła się do nas ponownie kobieta.
-Nie,
dziękujemy- wydusiłam z siebie.- Kim pani jest?- odważyłam się zapytać.
-Och,
rzeczywiście! Gdzie się podziały moje maniery?! Jestem Alice Beckendorf, żona
burmistrza Henry’ego Beckendorfa.
-Co
stało się z miastem, pani Beckendorf?- zapytał Jason. Widziałam, że ożywił się
od razu.
-Och,
nie wiecie, kochaneczki? To bardzo straszne i nie chcę o tym mówić. Mój mąż
może wam wszystko powie, ja nie potrafię- powiedziała ze skruchą w głosie.
-Ale…
czy ktoś oprócz pani i pana burmistrza jest w mieście?- zapytał z niepokojem
Jason.
-Kochany, nie mam żadnego pojęcia. Nie wychodzimy z Henrym z domu już od
kilkudziesięciu lat- rzekła, a ja wyczułam, że łże jak pies. Nagle podskoczyłam
ponieważ usłyszałam ciężkie kroki.
-Och,
to na pewno mój mąż!- powiedziała z uśmiechem.- Chodź do nas kochanie!-
krzyknęła.
Wkrótce
w drzwiach pojawił się ktoś tak przerażający, kogo bał się nawet Jason.
_______________________________
W ogóle nie podoba mi się ten rozdział ;/ Ale ocenę pozostawiam Wam.
Pod poprzednim rozdziałem został pobity chyba jakiś rekord, bo były aż trzy komentarze! Ale wydaje mi się cały czas, że tylko tamte trzy osoby czytają moje opowiadanie. I miałabym do Was wielką prośbę, udostępniajcie mojego bloga! Z góry dziękuję ;)
I love you all!
Agata ;*
środa, 9 stycznia 2013
6. To wampiry płaczą?
Wgramoliliśmy się do tunelu. Było dość ciasno, więc musieliśmy się
czołgać. Ja i Jason weszliśmy ostatni i zamknęliśmy wejście. Po dziesięciu
metrach mogliśmy w końcu wstać.
Przed
nami było rozwidlenie dróg.
-Którą mamy iść?- zapytałam Jasona. On popatrzył na mnie przez chwilę, a
potem zaczął liczyć swoje kroki do każdego z wejść. Liczył tak dwadzieścia
minut.
-Idziemy prawym- odezwał się wreszcie. Skierowaliśmy się do otworu
znajdującego się po prawej stronie.
-Jason!- zawołałam go, pięć minut po wejściu.
-O co
chodzi, Jenny?- zapytał zwalniając kroku.
-A co
jeśli nie dojdziemy do Dreamerii w ciągu dwóch dni tylko zajmie nam to więcej
czasu?- spytałam pełna obaw.
-Nic.
Właśnie o to chodzi w tej podróży. Nie da się nie dojść tam nie przechodząc
dokładnie czterdziestu ośmiu godzin. To jest urok Dreamerii. Właściwie to
możemy tutaj rozbić obóz i czekać czterdzieści godzin, a później iść tylko nie
całe osiem godzin, a le ja byłbym za tym, żeby iść- odpowiedział z uśmiechem.
-Dlaczego nie chcesz żebyśmy się zatrzymali?- zapytałam. Odpowiadałoby
mi gdybyśmy mieli iść tylko kilka minut, na przykład.
-To
dość skomplikowane, Jen. Kiedy idziemy nie widzimy, że tunel się przesuwa, bo
idziemy równo z nim. To trochę tak jakbyś biegła na bieżni. Gdybyśmy się
zatrzymali nie siedzielibyśmy sobie spokojnie w miejscu. Siedlibyśmy a podłoże
pod nami przesuwałoby się. Uwierz mi, że jest tu wiele pułapek, których nie
zdołalibyśmy pokonać rozbijając obóz. Kiedy byłem w Dreamerii wiele różnych
istot opowiadało mi jak się tam dostało. Niektórzy szli i szli, a inni rozbijali osób. Ale później wracali
pojedynczo, bo… bo ich towarzysze często ginęli. Dlatego wolę, żebyśmy cały
czas szli, bo nie chcę żeby ktokolwiek z moich przyjaciół spadł do
Nieskończonej Przepaści- opowiedział mi przeskakując wielki kamień.
-Nieskończona Przepaść?- zapytałam marszcząc czoło.
-Spadasz i spadasz. Nic więcej. Jakby ludzie tam wpadli, to w końcu by
umarli, ale my jesteśmy nieśmiertelni- powiedział, a ja się przeraziłam. Od
razu zaczęłam zwracać większą uwagę na to, czy nie ma na naszej drodze żadnych
pułapek.
-Nie
przejmuj się- pocieszył mnie Jase, klepiąc po ramieniu.
Minęliśmy kolejne pięć rozwidleń. Za każdym razem Jase powtarzał ten sam
rytuał wybierając przejście. Opowiadał mi jak wspaniale jest w Dreamerii, a
jednak kiedy doszedł do końca opowieści i chciał mi powiedzieć dlaczego stamtąd
odszedł głos mu się załamał i przeszedł do samej powrotnej podróży.
-Wraca się tylko 10 sekund! Wspaniała sprawa, że takie coś istnieje!-
powiedział mi. Gadaliśmy jeszcze o jego
przyjaciołach z Dreamerii, kiedy do naszych uszu doszedł krzyk. Odwróciliśmy
się gwałtownie i zobaczyliśmy wielką dziurę w przejściu, która już powoli się
zasklepiała. Przy krawędzi zobaczyłam też palce. Podbiegliśmy z Jasonem.
Schyliliśmy się i ujrzeliśmy Sam, a pod nią, jak podejrzewałam, Nieskończoną
Przepaść. Dziura prawie się zasklepiła kiedy zaczęliśmy wyciągać Samanthę. Zdążyliśmy
wyciągnąć jej stopę ułamek sekundy przed zniknięciem przepaści. Moja
przyjaciółka przytuliła się do mnie i podziękowała.
-Uważajcie gdzie stajecie. Jeśli widzicie mały kamyk wbity w ziemię
nigdy przenigdy na niego nie nachodźcie, jasne?- przestrzegł ich wampir.
Spojrzałam na zegarek. Szliśmy już dwadzieścia dziewięć godzin! Nie
wierzyłam, że cały ten czas nie wpadliśmy w pułapkę do wypadku Sam. I te bite
dwadzieścia dziewięć godzin przegadałam z Jasonem…
Ruszyliśmy dalej. Tym razem nikt się nie odzywał. Było słychać tylko
nasze kroki. Wszyscy patrzyli bacznie pod nogi, aby tylko nie nastąpić na „fałszywy
kamień”, jak to powiedział Philip.
Po
dokładnie trzech godzinach atmosfera się rozluźniła i ponownie zaczęliśmy
wszyscy rozmawiać.
Przez
resztę podróży nie napotkaliśmy żadnych trudności. Jason zjadł prawie wszystkie
steki jakie mu przygotowałam, a jadł je tak obleśnie, że musiałam go dosyć
często upominać.
Śmiejąc się z kawału Annabeth zatrzymałam się jak wryta. Przed nami szerzył
się wielki wąwóz, który miał co najmniej dwadzieścia metrów. Wszyscy zaczęliśmy
wydawać okrzyki zaskoczenia, oprócz Jasona, oczywiście.
-No
to nasz podróż się kończy- powiedział z uśmiechem, przez co wszyscy spojrzeli
na niego z przerażeniem.- Nie w tym sensie! Jesteśmy prawie na miejscu! Teraz
musimy dostać się do Dreamerii, pokażę wam jak to zrobić.
Przeprosił mnie i Annabeth, a następnie podszedł do krawędzi urwiska.
Zamknął oczy i zamyślił się na chwilę. Wystawił jedną nogę przed siebie.
Myślałam, że oszalał, ale kiedy tylko opuścił nogę w dół pojawił się przed nim
solidny most, przez który bez problemu
przeszedł na drugą stronę, gdzie znajdowały się… drzwi. Najnormalniejsze drzwi
takie jak do biura.
-Teraz wy!- krzyknął do nas.- Tylko pojedynczo! Najpierw dziewczyny. Jen,
chodź.
Powtórzyłam wszystko to co zrobił Jason. Po chwili byłam po drugiej
stronie. Po mnie przyszli Annabeth, Sam, Christie i Harry. Philip wciąż stał
przed przepaścią.
-Philip, po prostu uwierz- krzyknęłam do niego. Pokiwał głową i zamknął
oczy. Zrobił krok do przodu. Kiedy dochodził już do nas, most nagle się zawalił.
Philip złapał się Harry’ego przez co obaj wisieli na półce skalnej pięć metrów
pod nami.
-Nie
ruszajcie się- powiedział nam Jason i zaczął schodzić po chłopaków. Kiedy
weszli już na górę wszyscy spojrzeliśmy wymownie na Philipa.
-Przepraszam- wymamrotał.
-Dobra,
to i tak teraz nie ważne, stary. Ważne, że jesteśmy wszyscy- pocieszył go
Harry.
-No
to jak? Kierunek Dreameria?- zapytała Sam stojąc przy drzwiach.
Odpowiedzieliśmy jej chóralnym „tak”. Weszliśmy za drzwi. Zanim jednak
rozejrzałam się po Dreamerii spojrzałam na Jasona. Wyglądał jakby chciał
płakać, ale nie ze szczęścia, tylko ze smutku. Odwróciłam głowę w kierunku
krainy.
___________________________
Witam po mojej dosyć długiej nieobecności ;D Jak sądzicie, co zobaczyła Jen? Odpowiedzi w komentarzach <3
I love you all!
Agata ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Kursor pochodzi ze strony profilki.com.pl/strzalki/strzalki/angelcursor.cur